PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=486822}
6,4 93 034
oceny
6,4 10 1 93034
5,4 29
ocen krytyków
Ghost in the Shell
powrót do forum filmu Ghost in the Shell

MASA SPOILERÓW


Z kina wyszedłem poirytowany, ten film jest zaprzeczeniem wszystkiego co mogłoby przemawiać za argumentem ruszania wszystkich klasyków przez Hamburgery.

Minusy, żeby się nie rozpisywać:
- Scralett błagam wracaj do ról głupiutkich blondyneczek bo jak pojawia się jakaś ambitniejsza produkcja to nie dajesz rady. Zamiast chłodo-klakulującej Major i enigmatycznej atmosfery jaką wokół siebie tworzyła dostaliśmy jakieś badziewie, miszmasz niepewności z nijakim zdziwieniem, to chyba jedyne co Johansson potrafi. Zamiast zdeterminowanej, górującej kobiety odczułem wrażenie że Kusanagi to malutka dziewczynka zagubiona w lesie.
- Aramaki jako jedyny mówiący po japońsku wyglądał komicznie, jeżeli aktor nie dawał rady po angielsku reszta obsady mogła się zmusić na japoński, film by jedynie na tym zyskał. Będąc przy Aramakim to te napisy w losowych miejscach nie za bardzo mi się podobały, wiem że to miało być czymś a'la cytaty, ale tutaj bardziej klimatycznie by wypadały białe napisy na dole ekranu.
- Batou co to ma być?? Idź mi z tym panie. Gdzie jego zabawne nastawienie i ironiczny humor. Ten z filmu aktorskiego to nieociosany kloc drewna - niezabawny.
- Ta pani ,,dobra doktorka'', tak bardzo clishe. Binoche coś ty najlepszego zrobiła, chyba najgorsze co jest w tym filmie.
- Spłycenie fabuły. Rozumiem że żółtki są chciwe na amerykańskie dolary ale przerobienie całego filmu tak żeby Hamburgerowi się czasem pod czupryną nie zagotowało .... pozwolili zbesztać własne dziecko.
- Miszmasz. Sanders myślał że wrzucając kilka scen z klasyka połechta fanów a resztę przerobi na papkę, no nie pykło; jako Ghost in the Shell i jako film akcji.
- Najgorsze z tego wszystkiego - zakończenie. Nie wyciągneliśmy z filmu absolutnie nic. Film powrócił na końcu do punktu wyjścia, żadnego pytania, morału, czy chociażby ,,smaku'', film traktuje całą akcje jakby gdyby nigdy nic, normalny dzień w pracy, wracamy do codzienności. Ale to nie wszystko, trzeba być kretynem żeby nie zauważyć że ta końcówka krzyczy ,,BĘDZIE JESZCZE DRUGA CZĘŚĆ!!!'', no naprawdę tak otwartego zakończenia dawno nie widziałem. To trochę tak jakby kelner przyniósł nam zupę z muchą w środku a potem napluł nam w twarz. W ogóle ostania scena - Kuze idzie do Valhalli, widz widząc ich relacje myśli że Major zaraz za nim podąży a tu taki zwrot akcji, ona zostaje ..... no niech mnie szlag jasny trafi, to po co to wszystko?
- Główny zły to jakieś nieporozumienie, mam tu namyśli głównego CEO z Hanka, no naprawdę takie bezpłciowe coś .... zabić to mało.
- Saito z wtyczką w oku!!! No naprawdę? To było cholernie słabe, ogółem wiele istotnych postaci zostało pominiętych i przewija się gdzieś tam w tle na dwóch może trzech scenach.
- Togusa. No właśnie sam Togusa w moim odczuciu wypadł bardzo dobrze i był nawet śmieszy w odróżnieniu do Batou i tu jest pies pogrzebany. Sanders sprawił że Togusa stał się postacią poboczną a cała jego istotna relacja z Major została pominięta.
- Władca marionetek to nie władca marionetek. Ale tutaj podaruję im bo Kuze wypadł dobrze a scenariusz jest zmieniony.
- Przesycenie miasta. Na początku byłem zachwycony futurystycznym Tokio ale po jakimś czasie widz jest przesycony widokiem hologramów 24/h, to taki Blade Runner po kilkudziesięciu operacjach plastycznych. W oryginale mimo iż hologramy występowały, panoramy były raczej surowe, nafaszerowane billboardami, no ale tutaj też odpuszczę bo ten ,,pieseł'' w jednej z końcowych scen mi poprawił poczucie humoru, to był akurat dobry pomysł.
- A co do przesycenia, te efekty cyborgizacji wyglądały ładnie i wiem że teraz jest taki trend ustanowiony przez Ex Machine, ale tutaj to akurat nie pykło. Wolałem o wiele, wiele bardziej oryginalną, surową oprawę, pełną kabli i metalowych szkieletów; to jest właśnie Ghost in the Shell, te widoki sprawiały że widz czuł dreszcz i powodowały uczucie niepokoju, czegoś co jest niewłaściwe, jednocześnie fascynując i sprawiając to wrażenie ciężkości. Atmosfera dużo na tym straciła.
- Muzyka. Nie pamiętam ani jednego kawałka, włącz sobie jakikolwiek housowy kawałek to będziesz wiedział jaki rodzaj podkładu tam był. Zamiast charakterystycznych chórków i muzyki budującej napięcie, dającej wrażenia zatracenia się w cyborgizacji dostaliśmy jakieś losowe, elektroniczne plumkania. Muzyka z oryginału zaszczyciła nas jedynie podczas oglądania napisów końcowych.
- Nie podołał jako film akcji. Jak już wszyscy wiedzieli że to nie będzie ,,to'', to Sanders mógł już sobie darować te smaczki dla fanów jak np. legendarne palce piszące po klawiaturce i skupić się na czystej akcji. Zrobić dużo epickich scen, przepełnionych szybką akcją. Tymczasem dostajemy jedną dobrą scenę akcji na początku filmu, ta scena w klubie jest tak ostro pocięta że nic nie można z niej wychwycić oprócz epilepsji. Scarlett mogła się poświęcić i nauczyć w pełni choreografii. Jak scena by została nakręcona jednym ujęciem może straciło by to na precyzji ale paradoksalnie zyskało by na szybkości i efekciarstwu. Z bijatyki w klubie zarejestrowałem jedynie kilka ruszających się cieni.
- CGI, szczególnie przy scenie ze spidertankiem, tragedia.
- Clishe - największy grzech scenarzystów. Wszystko mogłoby zostać poddane clishe ale nie Ghost in the Shell, czemu właśnie on! To właśnie duch w pancerzu powinien być tym wyłamującym się ze wszystkich obramówek. Dobra doktor wspierająca swój twór - jest. Główny bohater szukający prawdy o sobie - jest. Starszy model wyjawiający prawdę na temat pochodzenia - jest. Specyfik/ prochy by protagonista mógł być kontrolowany/utracił wspomnienia - jest. W scenie w klubie brakowało mi jedynie wiadra ze szczurem tak bardzo była clishe. Poza tym ten film to kalka z Self/less(http://www.filmweb.pl/film/Klucz+do+wieczno%C5%9Bc i-2015-686639)
A relacja Major - Kuze = relacji Desmond - Subject 16 w serii Assassins Creed.
- Ogółem uproszczenie filmu, mogę go streścić w 3 punktach.
1. Protagonista po wypadku spotyka Nemesis.
2. Dowiaduje się prawdy i teraz jest przeciwko ,,korporacji''.
3. Po rozwaleniu swoich niedoszłych stwórców film się kończy.
Nic więcej, jeśli chcecie obejrzeć film polecam obczaić trailer na youtubie; dowiecie się wszystkiego co istotne i mniej czasu stracicie.

Czas na plusy:
- Togusa mimo iż ograniczony wypadł całkiem nieźle, podobnie jak sceny z Aramakim pod koniec.
- Kuze w moim odczuciu dał radę, Pitt fajnie wykreował postać. Sam pomysł z tą trudnością mowy i posklejanymi kawałkami ciała fajnie działa, taki cyberpunkowy potwór Frankensteina. Podobała mi się też scena jak wyrzucił Major z sieci. Za szybko go ujawnili ale i tak pozytywnie.
- Sceny z oryginału. Osoba która zadbała o dokładne odwzorowanie scen z oryginału w filmie odwaliła kawał dobrej roboty. No wyróżniają się one na tle innych scen, są o wiele lepsze i ładniejsze, jak na przykład klasyczna scena z urywaniem rąk przy spidertanku, bardzo mi się podobała mimo iż nie byłą tak dramatyczna jak w oryginale.
- Świat wykreowany daje radę.
- Scena z robogeishami jest fajna.

No to tyle. Ogólne odczucie jest takie że po tym jak sajgonki oddały swoje dziecko w tłuste palce hamburgerów za kasę miały już w to wyje*ane; a amerykańce nie wiedzieli co zrobić więc wyjęli tytułowego ducha i nasrali do pancerza. Bo tym jest właśnie film, powłoką oryginału nawleczoną na krzywo ociosany kloc drewna. Jeżeli chcecie się odmóżdżyć to o wiele lepszy wyborem są transformersy.

Ocena końcowa; ode mnie leci czwóra za chęci.


Pozwólcie że swoje żale zakończę orędziem do narodu Amerykańskiego:
,,Błagam nie dotykajcie Ninja Scrolla ani Akiry, nie mało wam jeszcze szkód jakie narobiliście!???

użytkownik usunięty
EMERSION

Bez paniki w tym roku jeszcze Blade Runner 2049 a w 2018 drugi sezon Westworld i Alita: Battle Angel od Roberta Rodrigueza.

ocenił(a) film na 6
EMERSION

W większości się z Tobą zgodzę. Nie jestem jakimś wiernym fanem GITSa, ale mangę czytałem, anime widziałem i uważam je za bardzo dobre.

Gdyby w tym filmie wyciąć sceny, które były kalką z oryginalnego anime, to chyba nie zostałoby nic godnego uwagi. Te sceny strasznie kontrastują z całą resztą zrobioną wg. mnie bez polotu. No dobra, miasto z wielkimi hologramami wygląda całkiem spoko.

Brakowało mi takich długich scen jak w anime, gdzie np. przez kilka minut było pokazywane tylko miasto a w tle leciała muzyka. Widz wtedy chłonął klimat i miał czas na refleksję. Tutaj oczywiście trzeba było takich scen unikać bo by jeszcze hamburgery powiedziały, że to są dłużyzny. No ok, była jedna podczas nurkowania, ale jej nie liczę bo to wyciągnięte z oryginału, po za tym chyba i tak była skrócona.

Denerwowało mnie, że bohaterowie wszystko widzowi tłumaczą, żeby czasem mu się styki od myślenia nie przegrzały. No i jeszcze to płomienne, patetyczne pier....lenie pani Major na końcu filmu, eh.

Scarlett Johanson akurat mnie nie uwierała, fakt że była za bardzo emocjonalna, ale tego wymagał scenariusz, bo ona przecież miała te rozterki, odkrywała swoją tożsamość itd, itp. W pierwszej połowie filmu była spoko. Szkoda tylko, że cała fabuła kręciła się w okół jej osoby.

Władcy Marionetek brakowało i to bardzo. On wg. mnie właśnie najwięcej wnosił. Czy świadoma maszyna ma duszę? Czy można ją uznać za żyjącą istotę? Co o tym decyduje, skoro człowiek też jest maszyną, tylko innego rodzaju? Kuze był nijaki i niewiele wnosił. Równie dobrze mogło go nie być, a Major mogła inaczej dojść do tego, że jest okłamywana, np. znaleźć jakieś archiwum, podsłuchać rozmowę czy coś. Niewiele by to moim zdaniem zmieniło.

Krótko mówiąc, świetny i wyjątkowy materiał źródłowy, z którego można było wyciągnąć wiele, został sprowadzony do banału, jakiego uświadczymy w wielu innych produkcjach. Zresztą w ogóle jakoś nie czułem tych zmagań głównej bohaterki ze swoją tożsamością i nie winię za to Scarlett, bo to po prostu tak ktoś napisał, powielając wyświechtaną kliszę, która już w ogóle nie robi na mnie żadnego wrażenia.

Czekam na ekranizację jednej z moich ulubionych serii: Battle Angel Alita, ale po tym co dzisiaj zobaczyłem nie spodziewam się zbyt wiele - niestety :(

ocenił(a) film na 4
rfl2

Właśnie o tym zapomniałem wspomnieć, tłumaczenie widzowi o co chodzi w filmie... no błagam, to po co budować napięcie i atmosferę tajemnicy jeżeli wszystko zostaje uwolnione przed punktem kulminacyjnym w formie tłumaczenia. To już lepiej zostawić parę niedomówień i niech się widz głowi nad nimi wychodząc z kina, w ten sposób film pozostał by z nimi na dłużej, lepiej by go zapamiętali.

Co do Scarlettki sprawa jest prosta, zapamiętałem Major jak silnie zarysowany, kobiecy charakter; każdy darzył ją szacunkiem i liczył się z jej decyzjami(takie lubię najbardziej ;)), a Motoko sama w sobie była raczej człowiekiem bo inni tak o niej mówili, bliżej jej było do sam nie wiem czego, ale na pewno nie do człowieka i to w mojej opinii spisywało się na medal, bo zainteresowanie na jej punkcie Władcy Marionetek wynikało z tego że była mu podobna. Byli czymś w rodzaju yin i yang, to dawało taki ''smak''. Natomiast w filmie jak wspomniałem wcześniej, nie ma jednolicie zarysowanego charakteru, niby szuka tam prawdy itd. ale coś za słabo to gra, trochę zdziwienia, coś tam miesza z radością przy Batou i wychodzi z tego takie nijakie coś, jest absolutnie pasywna. Zresztą co tu pisać, lepiej zagrała major w Avengersach niż w samym GitS.

Rolę Kuze oceniłem raczej pod kątem Michaela Pitt'a, bo wiadomo jeśli chodzi o scenariusz to absolutnie nic nie wniósł oprócz tego że jak na typowe clishe przystało wypowiedział ''nie znasz całej prawdy, oni cię okłamują, zapytaj tego i tego jaka jest prawda''. Wracając do Pitt'a jak usłyszałem że on będzie grał Puppet Mastera no delikatnie mówiąc byłem załamany, moje oczekiwania nie były wysokie ale mimo wszystko jako jedyny (oprócz Aramakiego i Togusy) w mojej opinii ma bardzo wyraźnie zarysowany charakter. Taki zdradzony ziomek, też clishe ale efekty zrobiły swoje; wygląda jakby go wyrzucili na śmietnik a on jakimś cudem poskładał się i wrócił po zemstę, a żeby odnieść takie wrażenie nie trzeba usłyszeć nawet słowa z jego ust, skryty pod kapturem, kulawy, części z recyklingu i to co mi się najbardziej spodobało - uszkodzony komunikator głosowy, coś a'la Bumblebee używający radia do komunikacji. Myślę że Kuze jest właśnie jedynym który na planie im wyszedł tak jak go mieli napisanego w scenariuszu. Dla porównania co można pomyśleć o Major jak widzisz ją po raz pierwszy? Nic. Najpierw wbija się do hotelu i robi masakrę ze świeckim spokojem a jak robogeisha mówi ''Hanka jest zła'' nagle jest przerażona/zestresowana i sprzedaje jej 10 strzałów w twarz .... co to ma być?

ocenił(a) film na 6
EMERSION

Masz rację co do głównej bohaterki. Pytanie tylko na ile to była wina samej aktorki a na ile źle napisanej postaci. Np. motyw z oddaniem kilku strzałów w twarz gejszy, raczej wynikał ze scenariusza i ktokolwiek by nie zagrał głównej roli, musiałby się tego trzymać. Zresztą nie chcę jej jakoś specjalnie bronić. W niektórych momentach wyglądała jak dziecko specjalnej troski - stała jakaś taka przygarbiona, dziwnie chodziła i faktycznie daleko jej było do oryginalnej pani Major.

Co do Kuze też się zgodzę - jako sama postać wyszedł fajnie, zwłaszcza ten uszkodzony komunikator. Chociaż gdyby to był Władca Marionetek w takim poskładanym ciele, byłoby wg. mnie lepiej.

P.S. legendarne palce piszące na klawiaturze były przez sekundę w limuzynie, w której jechała Dr Ouelet, tuż przed tym jak uderzyła w nią śmieciarka.

P.S.2. Scena, w której więzień podskoczył i się powiesił była bezdennie głupia.

ocenił(a) film na 4
rfl2

Mnie Kuze wyjątkowo męczył, wydawał się taki rozmemłany, chyba bardziej bezpłciowy niż Mira. Fakt, jego zawieszanie się, uszkodzony chód nawet dobrze wykonano, nie czułem jednak od niego jakiejś powagi, czegokolwiek. Gadał jak jakiś dzieciak, który ma zbanowane konto w World Of Tanks.

rfl2

Bez patrzenia na pierwowzór , film jest do obejrzenia. Koncepcja świata jest dość spójna. To amerykański film więc rozgrywki korporacyjne były przedstawione w amerykański sposób.
O ile anime pokazuje , że jest nadzieja w tym, że są instrumenty do praworządności, to amerykańska wersja jasno pokazuje , kto tu rządzi i kto się liczy.

Dla mnie ten film jest kolejną , ponurą wizją świata przyszłości.

Plus za psa. On jest najważniejszy. :)

ocenił(a) film na 6
EMERSION

Ukrócenie dialogów zabiło ten film. Ale co się dziwić. Przecież przeciętny widz napisałby potem w komentarzach "za dużo gadania za mało strzelania".

ocenił(a) film na 3
EMERSION

Zgadzam chociaż kabel w oku snajpera mi się podobał :D

EMERSION

Próbowałem obejrzeć i żałuje. Lepiej puścić oryginalne anime po raz n-ty.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones